Ostatnio staram się o pracę lektora języka angielskiego. Zanim nim zostanę muszę zapoznać sie ze sposobem prowadzenia zajęć (jest metoda Callana, a przynajmniej coś pokrewnego), uczestniczę więc w nich na razie jako obserwator. Wczoraj trafiłem do bardzo początkującej grupy. Pięciu mężczyzn w wieku 40-50 lat, wyjeżdżających niedługo do Irlandii.
Fascynujące było jak ci mężczyźni, wszyscy żonaci, którzy przeżyli w swoim życiu już dość wiele wydarzeń, nagle stają oko w oko z czymś zupełnie nowym. Powodowało to, że byli jak dzieci, trzeba było im pomagać, śmiali się z siebie nawzajem i do siebie, gdy udało im się coś dobrze powiedzieć. A było z tym dość marnie - olbrzymia motywacja niestety efekty słabe. I tylko od czasu do czasu w ich oczach pojawiało się przerażenie.